Otworzyłam oczy. Pierwsze co zobaczyłam to ciemność ogarniająca całe pomieszczenie. Mój wzrok był zamglony, a ciało było całe poobijane. Mój oddech był płytki, a ja z trudem łapałam kolejne porcje powietrza. Czułam ogromny ból w klatce piersiowej i coś piekło mnie w szyję. Sapnęłam głośno, kiedy wstałam i objęłam rękami lodowate ciało. Odruchowo spojrzałam w dół na swoje dłonie. Były całe sine, a ja zaczęłam zastanawiać się, czy mam jeszcze w nich czucie. Gdy rozglądałam się dookoła, próbując zrozumieć, gdzie jestem przed oczami migały mi wszystkie sceny z horrorów, których nie powinnam oglądać. I chociaż pomieszczenie było w mroku mogłam dostrzec ławki i krzesła. Byłam w zdemolowanej klasie, ale nie rozumiałam tego. W pewnym momencie usłyszałam kroki i coś jakby zrzuciło się na podłogę. Miałam wrażenie, że umrę, kiedy rozglądnęłam się dookoła, próbując znaleźć jakieś schronienie. Gwałtownie przyległam do ściany i po prostu dziękowałam Bogu w myślach, że ta szafa zasłaniała moje ciało. Starałam się nie wydać żadnego dźwięku, żeby nie zdradzić mojej kryjówki, więc przyłożyłam rękę do ust, zakrywając ją. Byłam przestraszona; nie wiedziałam, co robić i jak się zachować. Oglądałam te wszystkie filmy, ale żadne z nich nie mówiły, jak wyjść z takiej sytuacji. Zazwyczaj ktoś w sytuacji takiej jak ja był mordowany. Na samą myśl wzdrygnęłam się i na krótką chwilę przymknęłam oczy. Moje ciało się trzęsło i prawie zapłakałam, kiedy światło w sali nagle się zapaliło. Zagryzłam wargę i starałam się nie wydać żadnego dźwięku, kiedy ktoś wszedł do sali. Musiało być ich kilku, ponieważ słyszałam naprawdę wiele kroków i dużo dźwięków. Miałam wrażenie, że spadam w przepasać, kiedy wchodzili w głąb pomieszczenia.-Kurwa - usłyszałam znajomy stęk i nie mogłam poradzić na to poradzić, ale moja głowa wychyliła się. Prawdopodobnie byłam idiotką ujawniając się, ale zachowywałam się jak typowa ofiara. W takiej sytuacji zawsze jem popcorn i krzyczę, żeby się schowała i wychodziła. Zawsze mówiłam, że to nic takiego i prawdopodobnie, żeby przetrwać trzeba się schować, ale teraz wiem w jak bardzo wielkim błędzie byłam. Odetchnęłam z ulgą, wychodząc z ukrycia. To byli moi przyjaciele i Justin, który trzymał się za brzuch i jęczał.
-Love! - Victoria krzyknęła zaskoczona, kiedy wyszłam z ukrycia. Kiwnęłam głową i zapinając bluzę podeszłam do niej. Owinęła ramiona wokół mojej szyi, przytulając mnie, a ja starałam się uspokoić przyśpieszony oddech. Co oni tutaj robili? O co w tym wszystko chodziło? Setki myśli uderzały w moją głowę, kiedy odsunęłam się od dziewczyny.
-Ktoś mi powie, co się tu kurwa dzieje?! - Cody wykrzyczał i kopnął krzesło, które z ogromną siłą zderzyło się z podłogą. Podskoczyłam w miejscu, a moje oczy rozszerzyły się. Obserwowaliśmy go, kiedy brał głębokie wdechy i ciągnął za końcówki swoich włosów, przeklinając pod nosem.
-Chcę stąd wyjść - Katarina zapłakała, spuszczając głowę i patrząc na swoje buty. Wszyscy w pomieszczeniu westchnęli, a ja starałam się opanować łzy. Bellamy uśmiechnął się i próbując ją pocieszyć przyciągnął dziewczynę do siebie, owijając ramionami.
-Dlaczego tutaj jesteśmy? Nie rozumiem tego! - krzyknęłam, wyrzucając ręce w powietrze. Chciałam wrócić do domu i zapomnieć o tym. Miałam ochotę krzyczeć i płakać w tym samym momencie. Jedynie, co pamiętałam to obecność kogoś w moim domu i próbę ucieczki. - Gdzie jest Niall? - spytałam, próbując pohamować emocje. Doskonale pamiętam go przed moim domem, czy coś złego mu się stało? Mam na myśli, że na pewno wszedł do domu, po tym jak mnie zobaczył. Tylko pytanie co się z nim stało? Czy wszystko w porządku? Położyłam rękę na czole i poczułam, jak kręci mi się w głowie. Zbyt dużo emocji.
-Obok ciebie, kochanie - Luke wymamrotał, próbując się uśmiechnąć. Niestety nie udało mu się, co wpłynęło również na mój nastrój. Rozglądnęłam się, jak oparzona dookoła, próbując dostrzec chłopaka. W końcu odwróciłam się do tyłu i mogłam zobaczyć, jak blondyn siedzi na ławce. Jego nogi swobodnie z niej zwisają, a jego spojrzenie jest utkwione we mnie.
-Co się stało? Jak się tutaj znalazłeś? - zasypywałam go pytaniami, kiedy ruszyłam w jego stronę. Kiedy byłam wystarczająco blisko i mogłam mu się przyjrzeć to przeanalizowałam wzrokiem jego twarz. Na jego lewym policzku był naprawdę duży siniak, co jednoznacznie świadczyło, że dostał naprawdę z ogromną siłą. Oprócz tego jednego śladu jego twarz została bez skazy. - Zadzwoniłeś na policje?
Chłopak zmierzył mnie wzrokiem i podrapał się po karku. - Emm, nie. Naprawdę wyglądałaś, jakbyś potrzebowała pomocy, więc od razu pobiegłem do pokoju. Chciałem cię uratować.
-I co? Udało ci się? - zakpiłam, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. Jak wielkim idiotą trzeba być, żeby w takiej sytuacji nie zadzwonić na policje? Przynajmniej wiedzieliby, że coś dzieje, a tak to nawet nie wiem, czy nasz szukają. Miałam ochotę go walnąć, ale za bardzo było mi go szkoda. Jego oczy naprawdę bardzo mocno świeciły, kiedy patrzył na mnie.
-Nie - wymamrotał.
-Mój ty bohaterze - mruknęłam z ironią i poklepałam go po plecach. Wywrócił oczami i spojrzał na mnie z laserem w oczach. Zignorowałam to i zmarszczyłam brwi, zastanawiając się o czym w tym wszystkim chodzi. Nagle światło zgasło, a rzutnik umocowany do ściany zaczął zjeżdżać na dół. Czułam przyśpieszone bicie mojego serca i metaliczny posmak krwi, kiedy zbyt mocno przegryzłam swoją wargę. Bellamy stał blisko mnie, więc zacisnęłam palce na jego ramieniu. Spojrzał na mnie i wywrócił oczami, zachowując zimną krew, ale widziałam te zaskoczenie i strach w jego oczach. Kiedy rzutnik zjechał na dół to każdy wstrzymał gwałtownie powietrze. Podskoczyłam w miejscu i zapiszczałam, kiedy rozległ się głośny huk. Na ekranie zaczynało się odliczanie od dziesięciu. Miałam ochotę płakać, kiedy na ekranie pojawił się duży, czerwony napis ZEMSTA JEST SUKĄ. Rzutnik zrobił się na chwilę czarny, tylko po to by puszczono nagranie. Czułam łzy zbierające się w oczach, kiedy widziałam Clarke stojącą na dachu. Miała zapłakane oczy i patrzyła w niebo, prawdopodobnie modląc się. Następnie wzięła głęboki oddech i skoczyła. Krzyknęłam naprawdę głośno, wtulając się w przyjaciela, kiedy jej ciało zderzyło się z ziemią. Nagle nagranie ustało, a w pokoju zapanowała cisza. Potem pojawił się kolejny napis, a ja czułam jak moja klatka piersiowa zapada się. Jak to jest być główną gwiazdą przedstawienia? Napis został przerwany, a na ekranie pojawił się obraz nas w pomieszczeniu. Słyszałam jak Victoria krzyczy i rzuca się. Zapłakałam głośno i odsunęłam się od chłopaka. Cofałam się do tyłu aż trafiłam na ścianę. W końcu nie wytrzymałam i zsunęłam się upadając na podłogę. Schowałam głowę w kolanach i pozwoliłam łzą swobodnie spłynąć. Potem stało się coś czego nigdy się nie spodziewałam. Szorstki, głęboki głos rozbrzmiał się przez radiowęzeł.
-Może będziecie bawić się lepiej od Clarke. Kto wie?
-Jesteś chory! Wypuść nas stąd! - zerwałam się z miejsca i spojrzałam w górę na kamerę, która filmowała nas. Byłam pewna, że ogląda nas. Oczekiwałam odpowiedzi, ale zamiast tego światła się zapaliły, rzutnik zaczął jechać w górę. Wytarłam palcami policzki, które były całe we łzach. W pokoju panowała cisza dopóki Katarina nie zaczęła wrzeszczeć.
-Nie będę tutaj tak siedzieć, tylko dlatego, że komuś nie podobało się samobójstwo tej idiotki! - biegała po sali i kopała wszystko, co było w jej pobliżu. Płakała głośno, kiedy Niall podszedł i przytulił ją, próbując jakoś załagodzić sytuację.
-To nie była nasza wina! - Justin wrzasnął, patrząc w kamerę. -Wypuść nas skurwielu!
-Jak możesz tak mówić? - wykrzyczałam, popychając go. - Ona zabiła się przez nas, Justin! To nasza wina!
-Nie prawda! - Luke pokręcił głową i oderwał mnie od bruneta. Zachwiałam się, cudem utrzymując równowagę. Patrzyłam zła na nich wszystkich. Wiedzieli, że to była nasza wina, a mimo wszystko odpychali to od siebie. Jak mogli?
-To główna zasada łańcucha pokarmowego. Słabsi są zjadani przez silniejszych! Do cholery ona była na to skazana! - Niall nie wytrzymał i warknął głośno. Otworzyłam szeroko oczy, ponieważ wow. On na serio uważał na biologi. Pokręciłam głową, ponieważ nie wiedziałam, co mogłabym w takiej chwili powiedzieć.
-Mam dość. Nie wiem, jak wy, ale ja zamierzam wyrwać się z tej dziury - Victoria wyszarpała się z uścisku Cody'ego, który ją obejmował. Następnie wdrapała się na ławkę i skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej. - Wiesz co? Pieprz się! Ta suka zasługiwała na wszystko, co najgorsze, a ty nie powinieneś nas tutaj trzymać! To nie była nasza pierdolona wina ty skurwie... - nie dokończyła, ponieważ Luke ściągnął ją z ławki i zaczął uspokajać.
-Co teraz? - wymamrotałam ściszając głos. Nie chciałam, żeby ten psychol nas podsłuchiwał. Właściwie skąd mamy pewność, że to chłopak, a nie dziewczyna? Właściwie nie mamy jej, ale boże. Ten człowiek naprawdę jest psychicznie chory. Nawet jeśli był zżyty z Clarke to nie był powód, żeby nas tutaj trzymać. A co jeżeli to tylko durna nauczka? Co jeżeli wcale nie grozi nam niebezpieczeństwo, a my po prostu się zamartwiamy bez sensu?
-Przetrwanie jest bardzo proste. Nie chodzimy sami, jasne? Trzymamy się razem i...cholera, gdzie jest Katarina? - Niall przerwał wypowiedź, patrząc na nas. Nagle wszyscy zaczęli się rozglądać. Moje spojrzenie przeanalizowało całą sale, ale nie dostrzegłam jej. Przeczesałam palcami włosy i wpadłam w histerie. Zaczęłam płakać, ponieważ cholera, jej naprawdę może coś się stać. Wszyscy gwałtownie zerwaliśmy się z miejsca i wyszliśmy na korytarz. Moje serce gwałtownie biło, kiedy nagle wszędzie zapanowała ciemność. Złapałam Victorie za ramię i szłyśmy za chłopakami, którzy kierowali się do przodu, wcześniej rozglądając się dookoła. Nagle usłyszałam głośny huk z tyłu, co mnie rozproszyło. Spojrzałam do tyłu i zmarszczyłam brwi, ale niczego nie dostrzegłam. Spojrzałam do przodu i nagle usłyszałam trzask i jęk bólu. Bellamy upadł na podłogę i zawył z bólu. Krzyczał i przeklinał, a ja przeszłam do przodu, żeby zobaczyć, co się dzieje. Na jego nodze była zatrzaśnięta pułapka, wyglądała tak samo, jak ta dla zwierzęcia. Moje oczy się zeszkliły, a ja zakryłam ręką usta.
-Ja pierdole, stary nic ci nie jest? - Justin zapytał kucając koło niego. Bellamy spojrzał na niego z bólem i zajęczał, a potem z całej siły uderzył go w ramię.
-A jak ci się kurwa wydaje?
-Po prostu musimy wyciągnąć twoją nogę, wiesz o tym? - Niall spojrzał na niego i ustanowił się koło jego nogi. Bellamy spojrzał na niego, jak na idiotę, ale kiwnął głową. Następnie zapłakał z bólu i odchylił głowę. Zapiszczałam głośno, kiedy złapali za to ustrojstwo i próbowali zdjąć to z jego nogi. Bellamy wrzasnął naprawdę głośno, a ja zagryzłam wargę próbując się nie rozpłakać. Jego noga była cała we krwi, a on cały oblany potem. Potem zasyczał pod nosem i po chwili zdjęli pułapkę z jego nogi, a on mógł odetchnąć.
- Wiesz, że musisz stanąć? - Luke wymamrotał. Był naprawdę w kiepskim stanie, a jego oczy zeszkliły się.
-Powiedz mi coś, czego nie wiem sherlocku! - Bellamy wykrzyczał i zajęczał głośno. Niall odsunął materiał spodni z jego nogi i przyjeżdżał się ranie. Miałam ochotę zwymiotować, widząc jego nogę, która była naprawdę w złym stanie.
-Cóź, nie wiem kto za tym stoi - blondyn uśmiechnął się głupkowato, a ja chciałam go zabić, ponieważ jakim cudem nawet w tej chwili zachowuje się jak idiota?
-Czy on chciał go zabić? - Victoria wymamrotała wskazując na Bellamy'ego. Chłopaki spojrzeli na siebie, a następnie pokręcili głowami.
-Nie. Myślę, że on chciał nas zwolnić - Niall westchnął przeczesując palcami włosy.
-Dlaczego miałby to robić? - spytałam marszcząc brwi. Naprawdę tego nie rozumiałam. Po co chciał nas zwolnić skoro i tak jesteśmy zamknięci, i nie mamy możliwości ucieczki? To było chore.
-Żeby mieć lepszą zabawę - Justin mruknął, a jego wzrok utkwiony był w ścianie. Pokręciłam głową, czując jak w moich oczach zbierają się łzy. Następnie chłopaki stanęli i podciągnęli poszkodowanego bruneta. Chłopak jęknął głośno z bólu, a Luke pozwolił by owinął rękę wokół jego szyi, dzięki czemu będzie mógł lepiej skakać na jednej nodze. - Co teraz?
-Trzeba znaleźć Katarine. Miejmy nadzieje, że nic jej nie jest - Cody spuścił wzrok na swoje buty. Wstrzymałam oddech widząc postać na przeciwko nas. Była ubrana cała na czarno. Jej głowę przykrywała maska i kaptur. Wszyscy gwałtownie zamarli, a ja poczułam jakby ten ktoś miał z tego wszystkiego satysfakcje. Analizowałam jego wygląd dopóki mój wzrok nie zatrzymał się na srebrnym nożu.
Naprawdę dziękuję za wszystkie pozytywne komentarze. Cieszę się, że to fanfiction zaciekawiło was choć trochę. Jesteście wspaniali i mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu. Komentujcie, bo to naprawdę pomaga i jeżeli chcecie być na bieżąco z rozdziałami to dodawajcie się do obserwowanych.
Murderous Event - Niall Horan
czwartek, 13 sierpnia 2015
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
ROZDZIAŁ 1
13 komentarzy:
Autor:
✘ pure heroine ✘
-Clarke, no dalej nie udawaj takiej świętoszki - Justin zaszydził, przekrzywiając głowę na prawą stronę. Westchnęłam głośno i wzięłam głęboki oddech, przesuwając Victorie, aby zobaczyć co się dzieje. Niall, Cody, Bellamy i Luke okrążyli dziewczynę o długich blond włosach i niebieskich oczach. Clarke przegryzła wargę i mogłam przysiąść, że widziałam łzy w jej oczach.
-Co się dzieje? - spytałam dopychając się do nich i zatrzymując się na przeciwko dziewczyny.
Luke roześmiał się w bardzo humorzasty sposób i wziął łyk alkoholu ze szklanki, a następnie pokręcił głową. Był rozbawiony zupełnie, jak Katarina, która stała oparta o ścianę i z trudem powstrzymywała śmiech.
-P-powiem ci co się dzieje - Bellamy wyjąkał, pomiędzy napadami śmiechu. - Clarke nasza kochana świętoszka nie jest tak niewinna jak nam się wydawało! - wykrzyknął, a wszyscy w pomieszczeniu gwałtownie wybuchnęli śmiechem. Płakałam ze śmiechu, ponieważ alkohol zaczął działać i mimo, że nie powinnam to dołączyłam do wszystkich.
-Cóż, upsss - Niall wydął dolną wargę, udając smutek, kiedy wylał alkohol na jej koszulkę.
-Czy to nie jest czas, kiedy powinna siedzieć w kościele? - wyśmiałam ją, opierając się o Cody'iego, który zaczął śmiać się, jak głupi, kiedy usłyszał moje słowa. Niall odwrócił głowę w moją stronę i mrugnął, a ja poczułam jak moje kolana słabną. Miał piękne błękitne tęczówki i to właśnie one przypominały mi o tym, co kocham najbardziej. Ocean. Miał idealne nogi do obcisłych jeansowych spodni z dziurami na kolanach. Jego czerwono-czarna rozpięta koszula idealnie pasowała do zwykłego podkoszulka, a białe supry sprawiały, że miałam ochotę się rozpłynąć. Kochałam te buty. Włosy idealnie ułożone, które na pierwszy rzut oka wydawały się, jakby blond był jego naturalnym kolorem. Ale on faktycznie je rozjaśniał.
-Jesteś w błędzie, Love - Justin pokręcił głową i roześmiał się. - Ta cnotka chciała się przespać z naszym kochanym, Niallem! - ostatnie słowa wykrzyknął specjalnie, by wszyscy usłyszeli.
W jednej chwili wszystkie pozytywne uczucia wyparowały z mojego ciała. Zagryzłam wargę i przeniosłam swój wściekły wzrok na zrozpaczoną dziewczynę. Słyszałam zbiorowy krzyk "uuu", a potem śmiech. Zacisnęłam z całej siły piąstki i głośno przełknęłam ślinę
-Jesteś żałosna. Nikt nie mógłby pokochać kogoś takiego jak ty - warknęłam. Byłam zła, rozdrażniona i wściekła. Była nawet ładna, ale fakt, że była córką pastora, sprawiał, że była największym pośmiewiskiem i wcześniej było mi jej szkoda, ale cóż. Yep, myślę, że właśnie mi przeszło.
-Zostawcie mnie w spokoju - wyszeptała, kiedy chciała stąd wyjść, ale Cody stanął na przeciwko niej i uniósł brwi ku górze w wyraźnym rozbawieniu.
-Czyżby nasza kochana cnotka miała jednak język?
-Nie dotykaj mnie! - warknęła.
-Cóź, spokojnie cnotko. Uwierz mi, że nikt nie chce cię dotknąć - Justin kiwnął głową i udając wstręt zrobił krok do tyłu. To samo nagle zrobili wszyscy w pomieszczeniu. Następnie w pokoju zgasły światła, a telewizor włączył się wraz z nagraniem. Była tam Clarke, która była bez ubrań, a ktoś z góry ją filmował. Jednak ujęcie nie było tak dobre, aby pokazać kto jeszcze był w pomieszczeniu. Clarke gwałtownie wyrwała się i uciekła, kiedy wszyscy zaczęli śmiać się i gwizdać.
Prawie biegłam przed siebie między dwoma rzędami pni, uciekając od tamtej muzyki, tańczących ludzi i wspomnień. Z pochyloną głową pędziłam coraz dalej i dalej, ścierając palcami łzy, których tak bardzo się wstydziłam. Dopiero, gdy świadomość ciemnego lasu uderzyła we mnie, zatrzymałam się. Gdzie tak naprawdę biegnę? Co się ze mną dzieje? Powinnam popełnić samobójstwo, może tak byłoby lepiej dla mnie i dla osób, których kocham. Wyjęłam z kieszeni zapalniczkę i odpaliłam ją, rozglądając się dookoła. Las nocą nie był najbezpieczniejszym miejscem dla samotnej dziewczyny. Wiedziałam o tym i brałam pod uwagę fakt, że może coś złego się wydarzyć, a mimo to usiadłam pod jednym z drzew. Siedziałam tam i płakałam, patrząc w niebo pełne gwiazd. Byłam zmęczona i bezsilna. A może po prostu chciałam umrzeć? Gdyby tylko moi przyjaciele wiedzieliby o czym teraz myślę, ze wszystkich sił staraliby się mnie przekonać, jak bardzo był to głupi pomysł. Niall pewnie zamieniłby to w żart i wybuchnął śmiechem, w sposób który sprawiał, że motylki w moim brzuchu szalały. Ale on był tylko moim przyjacielem i tu pojawia się problem. Kochałam go bardziej niż powinnam i widok go, bawiącego się z tymi wszystkimi dziewczynami sprawiał, że miałam ochotę coś zniszczyć. Zaśmiałam się mimo łez spływających po mojej twarzy i kręcąc głową wyjęłam z torby małą butelkę z wódką. Wypiłam tyle ile mogłam, popijając ją sokiem. Alkohol spłynął do mojego żołądka gorącym strumieniem, niczym wrzątek. Zakaszlałam głośno, wytarłam usta, a potem biorąc głęboki oddech znowu zaczęłam pić. Wzięłam kolejnego łyka i z całej siły zamknęłam oczy. Miałam wrażenie, że spadam z jakiegoś klifu w dół i gdy otworzyłam oczy, poczułam chęć zwymiotowania i zawroty głowy. Schowałam głowę w kolana i zaczęłam głęboko oddychać, chcąc żeby to wszystko się skończyło.
-Love, kurwa! - Luke wykrzyczał zdyszany, kiedy podbiegł do mnie. Uniosłam głowę i zobaczyłam jak wszyscy stoją nade mną i patrzą ze współczuciem. -Gdzie ty się włóczysz?
-Zabiliśmy ją - wymamrotałam płacząc.
-Shh, kochanie, o czym ty mówisz? - Niall powiedział delikatnie i kucnął obok mnie, pocierając opiekuńczo moje ramie.
-C-clarke ona popełniła samobójstwo! - wykrzyczałam, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Pociągnęłam nosem, kiedy każdy otworzył oczy ze zdziwienia i usiadł obok mnie. Przez to jedno zdanie dookoła zapanowała cisza i nikt nie był wstanie jej przerwać. W jednej chwili odwróciłam głowę i mogłam zobaczyć łzy w oczach chłopaków, jednak nie pozwolili aby wypłynęły. Katarina płakała przytulając Victorie, a Niall głęboko oddychał, patrząc na swoje buty. Poczułam coś nieprzyjemnego klatce piersiowej. Czułam jakbyśmy to my byli odpowiedzialni za śmierć dziewczyny.
-Nie wracajmy już nigdy więcej do tego, jasne? - Justin powiedział ostro i wstał z ziemi, otrzepując swoje spodnie. Za jego śladem, każdy zrobił to samo. Katarina pokręciła głową i spojrzała na chłopaków, którzy natychmiastowo przytaknęli.
-Dlaczego? - wymamrotała.
-Ponieważ to nie jest nasza sprawa ani wina. Szkoda dziewczyny, ale czasu się nie cofnie - Cody zgodził się z Justinem i wsunął dłonie do kieszeni, ale mogłam przysiąść, że jego oczy zeszkliły się. Nie myślał tak. Wiedział, że to my byliśmy powodem samobójstwa Clarke, a mimo wszystko odrzucał to od siebie.
-Żartujesz, prawda? - Victoria warknęła i zaśmiała się sarkastycznie. - Codziennie ją męczyliśmy, a teraz mówisz "Szkoda dziewczyny"? Jesteś chory!
-Po prostu zapomnijmy o tym, okej? - Niall wymamrotał, przegryzając wargę.
-Nigdy więcej nie rozmawiajmy o tym - zgodziłam się, ponieważ miałam nadzieje, że dzięki temu, jakoś zapomnę i będę mogła żyć tak jak wcześniej.
-Okej - zawtórowali.
Tego wieczoru naprawdę dużo się wydarzyło. Mój płacz rozchodził się echem po łazience. Cichy lament i szum wody. Bałam się. Cóż za ironia, Clarke bała się każdego dnia w szkole. A ja po prostu nie mogłam poradzić sobie ze świadomością, że ona naprawdę nie żyje. Czułam przyśpieszony rytm serca, kiedy usłyszałam huk za drzwiami. Drżącymi rękami zakręciłam wodę i przegryzłam wargę. Zaczynam się trząść. Mam ochotę schować się pod łóżkiem i już nigdy nie wyjść, ale pozostaję w bezruchu. Słyszę ciężkie kroki na korytarzu, a osobnik na pewno nie jest moim tatem. Kiedy widzę cień nad drzwiami, mam wrażenie, że umieram. Przykładam rękę do ust i zaciskam oczy, mając nadzieję, że zostawi mnie w spokoju. Minęła dłuższa chwila, a cień pod drzwiami zniknął. Z bijącym sercem sięgam po szlafrok i wychodzę z kabiny. Mój wzrok jest zamglony, a ja z trudem biorę głębsze oddechy. Słyszę trzask drzwi frontowych. Trzask rozchodzi się echem po domu, a ja przegryzam wargę, mając nadzieję, że zostałam sama. Kładę dłoń na klamce, ale nie mam odwagi wyjść z łazienki. Jestem cała odrętwiałą. Ciche oddychanie, sprawia mi trudność. Nie wiem dlaczego, ale przekręcam zamek w drzwiach i otwieram drzwi, wychylając się. Rozglądam się, jednak niczego podejrzanego nie widzę. Ruszam ostrożnie w stronę mojego pokoju, odwracając głowę w prawą stronę. Zamieram. Mój oddech jest płytki, a serce bije z taką siłą, jakby zaraz miała wyskoczyć z klatki piersiowej. Jestem zbyt przerażona, by zachować się normalnie. Staram się przekonać, że to nie dzieję się naprawdę, ale kurwa...Na schodach naprawdę jest postać ubrana na czarno, a w dłoni ma folię i nóż. W dodatku w domu rozchodzi się przeraźliwa melodia z salonu. Ten psychol włączył piosenkę, żeby mnie zagłuszyć. Jestem tego pewna. Bez zastanowienia biegnę w stronę pokoju, kiedy postać ruszyła w moim kierunku. Z trudem udało mi się zatrzasnąć drzwi, kiedy jego ręka zaczęła w nie uderzać. Zamknęłam drzwi na zamek i odsuwam się. Zaczynam płakać, przeczesując palcami włosy. Słyszę, jak kopie w drzwi, a one z trudem się utrzymują. Zapłakana biegnę w stronę drzwi balkonowych i zaczynam w nie uderzać, widząc podjeżdżające auto pod mój dom. Niall wysiada z samochodu i macha mi, kiedy drzwi od mojego pokoju nagle z hukiem uderzają o podłogę. Odwracam się i wpadam w histerię, widząc jak napastnik kieruję się w moją stronę. Roztrzęsiona próbuję otworzyć drzwi i widzę, jak wyraz miny Nialla zmienia się. Płaczę głośno, kiedy coś zostało owinięte wokół mojej głowy, dopływ tlenu znika, a ja czuję jak moje oczy zamykają się.
Tym oto sposobem pragnę zaprosić was do czytania mojego nowego fanfiction. Mam nadzieję, że chociaż trochę was zainteresowałam. Do następnego.
-Co się dzieje? - spytałam dopychając się do nich i zatrzymując się na przeciwko dziewczyny.
Luke roześmiał się w bardzo humorzasty sposób i wziął łyk alkoholu ze szklanki, a następnie pokręcił głową. Był rozbawiony zupełnie, jak Katarina, która stała oparta o ścianę i z trudem powstrzymywała śmiech.
-P-powiem ci co się dzieje - Bellamy wyjąkał, pomiędzy napadami śmiechu. - Clarke nasza kochana świętoszka nie jest tak niewinna jak nam się wydawało! - wykrzyknął, a wszyscy w pomieszczeniu gwałtownie wybuchnęli śmiechem. Płakałam ze śmiechu, ponieważ alkohol zaczął działać i mimo, że nie powinnam to dołączyłam do wszystkich.
-Cóż, upsss - Niall wydął dolną wargę, udając smutek, kiedy wylał alkohol na jej koszulkę.
-Czy to nie jest czas, kiedy powinna siedzieć w kościele? - wyśmiałam ją, opierając się o Cody'iego, który zaczął śmiać się, jak głupi, kiedy usłyszał moje słowa. Niall odwrócił głowę w moją stronę i mrugnął, a ja poczułam jak moje kolana słabną. Miał piękne błękitne tęczówki i to właśnie one przypominały mi o tym, co kocham najbardziej. Ocean. Miał idealne nogi do obcisłych jeansowych spodni z dziurami na kolanach. Jego czerwono-czarna rozpięta koszula idealnie pasowała do zwykłego podkoszulka, a białe supry sprawiały, że miałam ochotę się rozpłynąć. Kochałam te buty. Włosy idealnie ułożone, które na pierwszy rzut oka wydawały się, jakby blond był jego naturalnym kolorem. Ale on faktycznie je rozjaśniał.
-Jesteś w błędzie, Love - Justin pokręcił głową i roześmiał się. - Ta cnotka chciała się przespać z naszym kochanym, Niallem! - ostatnie słowa wykrzyknął specjalnie, by wszyscy usłyszeli.
W jednej chwili wszystkie pozytywne uczucia wyparowały z mojego ciała. Zagryzłam wargę i przeniosłam swój wściekły wzrok na zrozpaczoną dziewczynę. Słyszałam zbiorowy krzyk "uuu", a potem śmiech. Zacisnęłam z całej siły piąstki i głośno przełknęłam ślinę
-Jesteś żałosna. Nikt nie mógłby pokochać kogoś takiego jak ty - warknęłam. Byłam zła, rozdrażniona i wściekła. Była nawet ładna, ale fakt, że była córką pastora, sprawiał, że była największym pośmiewiskiem i wcześniej było mi jej szkoda, ale cóż. Yep, myślę, że właśnie mi przeszło.
-Zostawcie mnie w spokoju - wyszeptała, kiedy chciała stąd wyjść, ale Cody stanął na przeciwko niej i uniósł brwi ku górze w wyraźnym rozbawieniu.
-Czyżby nasza kochana cnotka miała jednak język?
-Nie dotykaj mnie! - warknęła.
-Cóź, spokojnie cnotko. Uwierz mi, że nikt nie chce cię dotknąć - Justin kiwnął głową i udając wstręt zrobił krok do tyłu. To samo nagle zrobili wszyscy w pomieszczeniu. Następnie w pokoju zgasły światła, a telewizor włączył się wraz z nagraniem. Była tam Clarke, która była bez ubrań, a ktoś z góry ją filmował. Jednak ujęcie nie było tak dobre, aby pokazać kto jeszcze był w pomieszczeniu. Clarke gwałtownie wyrwała się i uciekła, kiedy wszyscy zaczęli śmiać się i gwizdać.
Prawie biegłam przed siebie między dwoma rzędami pni, uciekając od tamtej muzyki, tańczących ludzi i wspomnień. Z pochyloną głową pędziłam coraz dalej i dalej, ścierając palcami łzy, których tak bardzo się wstydziłam. Dopiero, gdy świadomość ciemnego lasu uderzyła we mnie, zatrzymałam się. Gdzie tak naprawdę biegnę? Co się ze mną dzieje? Powinnam popełnić samobójstwo, może tak byłoby lepiej dla mnie i dla osób, których kocham. Wyjęłam z kieszeni zapalniczkę i odpaliłam ją, rozglądając się dookoła. Las nocą nie był najbezpieczniejszym miejscem dla samotnej dziewczyny. Wiedziałam o tym i brałam pod uwagę fakt, że może coś złego się wydarzyć, a mimo to usiadłam pod jednym z drzew. Siedziałam tam i płakałam, patrząc w niebo pełne gwiazd. Byłam zmęczona i bezsilna. A może po prostu chciałam umrzeć? Gdyby tylko moi przyjaciele wiedzieliby o czym teraz myślę, ze wszystkich sił staraliby się mnie przekonać, jak bardzo był to głupi pomysł. Niall pewnie zamieniłby to w żart i wybuchnął śmiechem, w sposób który sprawiał, że motylki w moim brzuchu szalały. Ale on był tylko moim przyjacielem i tu pojawia się problem. Kochałam go bardziej niż powinnam i widok go, bawiącego się z tymi wszystkimi dziewczynami sprawiał, że miałam ochotę coś zniszczyć. Zaśmiałam się mimo łez spływających po mojej twarzy i kręcąc głową wyjęłam z torby małą butelkę z wódką. Wypiłam tyle ile mogłam, popijając ją sokiem. Alkohol spłynął do mojego żołądka gorącym strumieniem, niczym wrzątek. Zakaszlałam głośno, wytarłam usta, a potem biorąc głęboki oddech znowu zaczęłam pić. Wzięłam kolejnego łyka i z całej siły zamknęłam oczy. Miałam wrażenie, że spadam z jakiegoś klifu w dół i gdy otworzyłam oczy, poczułam chęć zwymiotowania i zawroty głowy. Schowałam głowę w kolana i zaczęłam głęboko oddychać, chcąc żeby to wszystko się skończyło.
-Love, kurwa! - Luke wykrzyczał zdyszany, kiedy podbiegł do mnie. Uniosłam głowę i zobaczyłam jak wszyscy stoją nade mną i patrzą ze współczuciem. -Gdzie ty się włóczysz?
-Zabiliśmy ją - wymamrotałam płacząc.
-Shh, kochanie, o czym ty mówisz? - Niall powiedział delikatnie i kucnął obok mnie, pocierając opiekuńczo moje ramie.
-C-clarke ona popełniła samobójstwo! - wykrzyczałam, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Pociągnęłam nosem, kiedy każdy otworzył oczy ze zdziwienia i usiadł obok mnie. Przez to jedno zdanie dookoła zapanowała cisza i nikt nie był wstanie jej przerwać. W jednej chwili odwróciłam głowę i mogłam zobaczyć łzy w oczach chłopaków, jednak nie pozwolili aby wypłynęły. Katarina płakała przytulając Victorie, a Niall głęboko oddychał, patrząc na swoje buty. Poczułam coś nieprzyjemnego klatce piersiowej. Czułam jakbyśmy to my byli odpowiedzialni za śmierć dziewczyny.
-Nie wracajmy już nigdy więcej do tego, jasne? - Justin powiedział ostro i wstał z ziemi, otrzepując swoje spodnie. Za jego śladem, każdy zrobił to samo. Katarina pokręciła głową i spojrzała na chłopaków, którzy natychmiastowo przytaknęli.
-Dlaczego? - wymamrotała.
-Ponieważ to nie jest nasza sprawa ani wina. Szkoda dziewczyny, ale czasu się nie cofnie - Cody zgodził się z Justinem i wsunął dłonie do kieszeni, ale mogłam przysiąść, że jego oczy zeszkliły się. Nie myślał tak. Wiedział, że to my byliśmy powodem samobójstwa Clarke, a mimo wszystko odrzucał to od siebie.
-Żartujesz, prawda? - Victoria warknęła i zaśmiała się sarkastycznie. - Codziennie ją męczyliśmy, a teraz mówisz "Szkoda dziewczyny"? Jesteś chory!
-Po prostu zapomnijmy o tym, okej? - Niall wymamrotał, przegryzając wargę.
-Nigdy więcej nie rozmawiajmy o tym - zgodziłam się, ponieważ miałam nadzieje, że dzięki temu, jakoś zapomnę i będę mogła żyć tak jak wcześniej.
-Okej - zawtórowali.
Tego wieczoru naprawdę dużo się wydarzyło. Mój płacz rozchodził się echem po łazience. Cichy lament i szum wody. Bałam się. Cóż za ironia, Clarke bała się każdego dnia w szkole. A ja po prostu nie mogłam poradzić sobie ze świadomością, że ona naprawdę nie żyje. Czułam przyśpieszony rytm serca, kiedy usłyszałam huk za drzwiami. Drżącymi rękami zakręciłam wodę i przegryzłam wargę. Zaczynam się trząść. Mam ochotę schować się pod łóżkiem i już nigdy nie wyjść, ale pozostaję w bezruchu. Słyszę ciężkie kroki na korytarzu, a osobnik na pewno nie jest moim tatem. Kiedy widzę cień nad drzwiami, mam wrażenie, że umieram. Przykładam rękę do ust i zaciskam oczy, mając nadzieję, że zostawi mnie w spokoju. Minęła dłuższa chwila, a cień pod drzwiami zniknął. Z bijącym sercem sięgam po szlafrok i wychodzę z kabiny. Mój wzrok jest zamglony, a ja z trudem biorę głębsze oddechy. Słyszę trzask drzwi frontowych. Trzask rozchodzi się echem po domu, a ja przegryzam wargę, mając nadzieję, że zostałam sama. Kładę dłoń na klamce, ale nie mam odwagi wyjść z łazienki. Jestem cała odrętwiałą. Ciche oddychanie, sprawia mi trudność. Nie wiem dlaczego, ale przekręcam zamek w drzwiach i otwieram drzwi, wychylając się. Rozglądam się, jednak niczego podejrzanego nie widzę. Ruszam ostrożnie w stronę mojego pokoju, odwracając głowę w prawą stronę. Zamieram. Mój oddech jest płytki, a serce bije z taką siłą, jakby zaraz miała wyskoczyć z klatki piersiowej. Jestem zbyt przerażona, by zachować się normalnie. Staram się przekonać, że to nie dzieję się naprawdę, ale kurwa...Na schodach naprawdę jest postać ubrana na czarno, a w dłoni ma folię i nóż. W dodatku w domu rozchodzi się przeraźliwa melodia z salonu. Ten psychol włączył piosenkę, żeby mnie zagłuszyć. Jestem tego pewna. Bez zastanowienia biegnę w stronę pokoju, kiedy postać ruszyła w moim kierunku. Z trudem udało mi się zatrzasnąć drzwi, kiedy jego ręka zaczęła w nie uderzać. Zamknęłam drzwi na zamek i odsuwam się. Zaczynam płakać, przeczesując palcami włosy. Słyszę, jak kopie w drzwi, a one z trudem się utrzymują. Zapłakana biegnę w stronę drzwi balkonowych i zaczynam w nie uderzać, widząc podjeżdżające auto pod mój dom. Niall wysiada z samochodu i macha mi, kiedy drzwi od mojego pokoju nagle z hukiem uderzają o podłogę. Odwracam się i wpadam w histerię, widząc jak napastnik kieruję się w moją stronę. Roztrzęsiona próbuję otworzyć drzwi i widzę, jak wyraz miny Nialla zmienia się. Płaczę głośno, kiedy coś zostało owinięte wokół mojej głowy, dopływ tlenu znika, a ja czuję jak moje oczy zamykają się.
Tym oto sposobem pragnę zaprosić was do czytania mojego nowego fanfiction. Mam nadzieję, że chociaż trochę was zainteresowałam. Do następnego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)